czwartek, 23 stycznia 2014

Tradycja rzecz święta czyli dwadzieścia na godzinę i krajem - 23 styczeń 2014 rok

A więc… I od razu mnie zastopowało, bo przypomniałam sobie jak nasza polonistka jakoś tak w szkole podstawowej jeszcze usiłowała wpoić nam, że od “A więc” zdania się nie zaczyna. Widać odporna byłam na jej starania, bo mnie jakoś zdania z “a więc” na początku świetnie się do dziś dnia komponują. No cóż, zawsze ze mnie była trochę rogata dusza. A więc, po pierwsze nikt z czytelników nie wyraził swojej opinii w sprawie babć. Ani na “tak”, ani na “nie”.  W takim razie uznałam, że myślicie podobnie. Po drugie wczoraj był “Dzień Dziadka”. Jak dla mnie dziadkowie są w porządku i żadnej ich krytyki ode mnie póki co się nie doczekacie. Natomiast wszystkim dziadkom składam serdeczne życzenia by im się dobrze darzyło. Po trzecie spieszę donieść, że do Zaścianka zima w końcu dotarła. Trochę zabieliły się okoliczne pola a i mrozik ścisnął. No, bałwana to jeszcze z czego ulepić nie ma, bo trawniki śniegiem tylko są przyprószone. Za to lodowisko jak się patrzy. Ledwo na nogach utrzymać się można. Nie wspomnę już o samochodzie, który totalnie zamarzł i oczyszczenie go z lodu nie mało wysiłku mnie kosztowało. Ale, że to dzień zakupów i spiżarkę uzupełnić trzeba, wyjścia nie miałam. No, ja to bym może na tych ziemniaczkach i innych warzywach, których w piwniczce nie brakuje przeżyła. Ale mój mąż to już nie. Tak więc, chcąc nie chcąc szybki w końcu odskrobałam i po sprawunki do miasteczka ruszyłam. No i zaczęło się. Na gminną drogę wyjechałam i zwątpiłam. Szosa pokryta warstwą lodu wyglądała nie ciekawie. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie zawrócić, ale ostatecznie ruszyłam dalej.  Powoli, jakieś dwadzieścia na godzinę, bo szybciej się nie dało. Dwa kilometry cudem przejechałam i widzę ruch jakiś na drodze. Więc jeszcze zwolniłam. A to przykrość, komuś się nie udało. Autko pięknie w rowie utknęło i  traktorem wyciągnąć go usiłowano. Ofiar chyba nie było i dobrze. Kawałek dalej drugie stoi zgrabnie w pobocze i słup elektryczny wkomponowane. No myślę sobie: nie dobrze. Ale, że do drogi powiatowej już nie daleko było, nadzieja we mnie wstąpiła. I rzeczywiście tu dużo lepiej  wszystko wyglądało, a nawet piaskarkę spotkałam. To znaczy domyśliłam się, że to piaskarka. Bardzo żałowałam, że aparatu ze sobą nie zabrałam, bo takiego ustrojstwa dawno nie widziałam. Przede mną jako żywo jechała ciężarówka pełna piasku z otwartą tylną klapą. Dwóch mężczyzn uzbrojonych w łopaty dzielnie nimi machało piasek z auta na jezdnię zsypując. Cudowne. Od i technika dwudziestego pierwszego wieku. Na duchu widokiem takim wzmocniona do miasteczka, a później do domu bez szwanku dodarłam. Potem, gdy już w fotelu z filiżanką gorącej herbaty siedziałam refleksja mnie taka dopadła. W telewizji co rusz tych biednych drogowców się czepiają, że to niby zima jak co roku ich zaskoczyła. I o co ten krzyk, przecież wiadomo, w Polsce tradycję się szanuje i zamiast odsądzać biednych drogowców od czci i wiary, lepiej cieszmy się, że i im swoją w tym roku podtrzymać się udało.
Na zakończenie: pod spodem zamieszczam zdjęcia ptaków, które przylatują do mojego karmnika. Nie wiem co to za ptaszki, ale może ktoś z was mi powie. Pozdrawiam wszystkich i do następnego razu. 






1 komentarz:

  1. według mnie ten ptak to Kwiczoł, http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwiczoł

    OdpowiedzUsuń