Na
początku życzenia świąteczne. A więc, życzę wszystkim moim czytelnikom
spokojnych i miłych świąt i mokrego dyngusa. Teraz będę się kajać. Rzeczywiście
zaniedbałam trochę to moje pisanie. Cóż mogę powiedzieć na swoje
usprawiedliwienie, chyba tylko to że pracy mi nie brakowało, a wszystko w
wielkim tempie i napięciu. Czy ktoś z was sprzątał kiedyś po kapitalnym remoncie? Jeśli tak, to myślę że zrozumie.
Dla nie wiedzących, wyjaśniam że to droga przez mękę. Dodam jeszcze, że nie ma
gorszej kary jak remontowanie starego domu. Do tego wiosna w pełni i w ogrodzie
masa roboty. Nie posiejesz to mieć nie będziesz. No i jeszcze akcja „trawa”.
Zielsko rośnie jak na drożdżach i trawniki błagają o koszenie, a jest tego
około hektara. Ale dość narzekania. Na szczęście już po wszystkim i jakiś czas
może będzie spokój. Chyba, że znów coś wymyślimy, a jeszcze jest wiele do
zrobienia, by nasz Zaścianek wyglądał tak jak sobie wymarzyliśmy. To tyle w
kwestii usprawiedliwienia. Teraz w sprawie zajączka. Z żalem muszę donieść, że
nasze zajęcze maleństwa nie przeżyło. Jednak wszystkie nadesłane rady, za które
bardzo dziękuję, bardzo się przydały. Mój znajomy też takiego marcowego zająca
dostał na święta, a raczej przyniosła go sroka. Tak, dobrze czytacie. Sroka. Te
wszędobylskie, drapieżne szkodniki bywają bardzo dokuczliwe. Na ogród takiego
zajęczego malucha właśnie przyniosło takie ptaszysko. Myśleliśmy, że nie
przeżyje bo upuściła je z wysokości. Jednak zajączek żyje i ma się dobrze. Nie
uwierzyłabym w tę historię, gdyby nie to, że całe zajście widział synek moich
znajomych.
A
co nowego w Zaścianku? Ano, w Zaścianku zrobiło się gwarno. Pełne obłożenie.
Wszystkie miejsca zajęte. Goście wypoczywają, a my pracujemy. I dobrze. Pogoda
sprzyja wypoczynkowi i fajnie jest posiedzieć na bujaczku, co bardzo się podoba
naszym gościom. I tak powoli czas leci.
Ogród
w Zaścianku wygląda pienie. Kwitnie sad i kwiaty. A najpiękniej nasze drzewo.
Tak nazywamy olbrzymią ptasią czereśnie. Jest naprawdę niesamowita. W sadzie
też burza kwiatów. A jak pachnie! Słodko i uwodzicielsko. Szkoda, że nie mogę
wam tego przesłać przez internet. Sowy się już wykluły i chyba jest ich trzy. A
na naszej łące zadomowił się bociek. Tak, więc sami widzicie, że wiosna w
pełnej krasie.
Muszę
powoli kończyć, bo goście swoje wymagania mają i obiad ugotować trzeba. Ale
zapomniałabym o pisankach. Przed świętami było z nimi trochę roboty. W
załączeniu przesyłam zdjęcie jednej z nich. Drugie zdjęcie to nasza ukochana
kocica Zuzia w wielkanocnym koszyczku. Wcześniej był w nim stroik wielkanocny,
ale masza spryciula wyrzuciła je z koszyka. Niestety naszej Zuzanny już nie ma i
zostały nam po niej tylko zdjęcia. Ale to zupełnie inna historia i może kiedyś
Wam ją opowiem.
Na
koniec jeszcze raz wam życzę spokojnego odpoczynku i mam nadzieję, że przysmaki
ze świątecznego stołu wam nie zaszkodzą. Obiecuję również, że postaram się
pisać częściej, a jest o czym. Choćby o pomidorach, ale to następnym razem.
Pozdrawiam.