Dziś coś niezwykłego. Najpierw może taka refleksje: Życie
w Zaścianku to wyzwanie. Każdy dzień przynosi ciekawe zdarzenia, czasem drobne,
takie jak pięknie ubarwione niebo, a czasem całkiem spore zupełnie innej
natury. To co wam chcę dziś opisać to właśnie takie zdarzenie innej natury. A
było tak. Czy pamiętacie Lilcie, naszą sprytną sukę, tę od kur? Ano właśnie to
przez nią to całe zamieszanie. Dziś rano ta nasza piesa wybrała się jak zwykle na poranny spacer, a
że teren naszego gospodarstwa to ponad 2 hektary, jakiś czas jej nie było.
Akurat byłam w łazience by dokonać porannych ablucji i co widzę przez okno. No,
Lilusie widzę, jak bardzo z siebie zadowolona biegnie w stronę domu. Trochę podejrzanie
wyglądała, więc obserwowałam co dalej zrobi. Gdy podbiegła bliżej zauważyłam,
że niesie coś w pysku. Nie zgadniecie co. To był maleńki zajączek. Podbiegła
jeszcze kawałek, delikatnie wypuściła z wielkiego pyska maleńki kłębuszek na
trawę i zaczęła go lizać swoim pokaźnym jęzorem . Malec cichutko popiskiwał.
Mąż wziął zajączka na ręce, a ten momentalnie wtulił się w jego ramię. Jak
każde małe stworzonko, był śliczny. Brązowo – czarne futerko lśniło w słońcu.
-
Gdzie
ty znalazłaś to maleństwo? – zapytałam patrząc w wielkie brązowe oczy Lilci.
Nie
doczekałam się odpowiedzi. I co dalej z tym kramem zrobić. Odnieść zajęczej
mamie. Ale gdzie? Zresztą jak się później od sąsiada dowiedziałam, marne były
szanse, na to że go przyjmie z powrotem. Tak to już w przyrodzie bywa. Zostawić
go w sadzie to pewna śmierć. Zabraliśmy go więc, do domu. Ułożyłam go w
kartonowym pudełku na niewielkim kocyku. Zadzwoniłam do siostry. Moja siostra
Ania kiedyś miała króliki i tak mi się kojarzyło, że musiała je karmić, bo coś
się stało z ich mamą. Doradziła mi by karmić go mlekiem krowim, rozcieńczonym z
wodą. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale innego nie miałam. Wysłałam męża do
miasteczka po co czym dałoby się to stworzonko karmić. No i spisał się, nie
powiem. Przywiózł zakraplacz do oczu. Przyrząd sprawdził się. Udało się nam
troszkę mleka wlać do maleńkiego pyszczka. Nie wiem czy przeżyje i uda się nam
go odchować. Na razie śpi w pudełku. A może ktoś mi doradzi jak postępować z
takim maleństwem. Może czyta to jakiś weterynarz, zajmujący się takimi
zwierzętami. Proszę o radę. Pozdrawiam i idę karmić zajączka.
A to nasz nowy mieszkaniec.