środa, 14 maja 2014

Dziś rzecz o ogrodzie i wielkiej trawie – 14 maj 2014 rok


W Zaścianku zrobiło się cicho, co wcale nie znaczy, jest nudno i spokojnie. Goście wyjechali a my to znaczy gospodarze do roboty. Jak już pisałam, posiadłość liczy sobie ponad 2 hektary. Tak więc jest co robić. Największą zmorą jest trawa, rosnąca bujnie jak na drożdżach, z uporem godnym podziwu. No więc kosimy ją i kosimy z samozaparciem, które Bóg raczy wiedzieć skąd się w nas bierze. Niestety pomimo naszej heroicznej pracy, są w Zaścianku takie zakątki, które pięknie dziczeją i żyją własnym życiem. Trzeba się przyznać: przegrywamy z kretesem tę walkę z naturą. Czasem oglądam programy telewizyjne o ogrodach. Piękne, zadbane, wypielęgnowane w każdym szczególe. Zastanawiam się wtedy w czym rzecz. Jak oni to robią? Nie śpią, nie jedzą i tylko w ogrodzie siedzą czy co? Może ktoś mnie oświeci, zaczynam popadać w kompleksy nieudolności i tym podobnych. A może wśród czytelników znajdą się tacy, którzy swoje ogrodowe projekty zechcą w Zaścianku wprowadzić w życie. Z olbrzymią rozkoszą udostępnię każdemu kawałek ogrodu i wszelkie potrzebne sprzęty. Tak więc przyjeżdżajcie i hajda w ogród.
Co poza trawiastym problemem? Ano, jeszcze może trochę o pomidorach. I tu muszę się pochwalić, że wyrosły pięknie i obficie. W tym roku posiałam takie żółte o kształcie cytryny i gruszki, czerwone klasyczne no i jeszcze te koktajlowe, które nie wiedzieć czemu w ogóle posiałam, bo rośnie to jak chwast i obficie owocuje nawet wcześniej nie posiane. Koktajlówki, jak je nazywam, mają jeszcze i tę zaletę, że nie chorują i żadna zaraza ich się nie ima. Po za tym w tym roku pięknie kwitną truskawki i zapewne będzie ich całe mnóstwo. A jabłonie! Oj, będzie z czego zrobić konfitury. 
Dziś pada deszczyk i dobrze bo ostatnio było sucho jak na Saharze w środku lata (nie wiem czy tam jest jakieś lato). Tak więc pada i myślę, że w końcu moje grządki z marchewką, pietruszką, buraczkami, fasolą i nie wiedzieć z czym tam jeszcze, w końcu się zazielenią. I tu taka ciekawostka: a trawie susza nie szkodzi – szkoda. I jeszcze a propos trawy: ta zielona zaraza śni mi się po nocach i nawet zrodziła w moim umyśle taki pomysł, żeby wejść w układ z jakimś góralem i zrobić tu redyk (tak to się chyba nazywa), to znaczy chodzi o to żeby przywiózł tu swoje zwierzaki i one żeby żarły to wredne trawsko. Podobno owce jedzą jak leci i nie wybrzydzają, tak jak kozy. Tak więc, widzicie, ze desperacja moja jest wielka. A może ktoś ma jeszcze jakieś inne pomysły na to nieszczęsne zielsko. Napiszcie, a wszystkich chętnych zapraszam. Na gości czekają nowo wyremontowane pokoje i wiele, wiele świeżego powietrza.   




 Nasza szklarnia. Może mało profesjonalna, ale zadanie swoje spełnia śpiewająco.
No i rzecz jasna moje pomidorki.

 To z kolei ujarzmiona część Zaścianka
Tu zaś dziki Zaścianek
A to widok z okien pokoju



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz