piątek, 17 stycznia 2014

Spotkanie z sąsiadką czyli co na wsi słychać - 17 stycznia 2014 rok.

Chmury odpłynęły i nad Zaściankiem dzisiaj zaświeciło piękne słońce. W telewizji straszą zimą. Podobno gdzieś tam w Polsce sypie śnieg i nawet można bałwana ulepić. U nas nie. Jest ślicznie. Cieplutko i przyjemnie. Aż się do domu nie chce wracać. Zamiotłam podjazd i postanowiłam zgrabić liście na trawnikach wokół domu. Gdy tak porządkowałam teren, pod bramą przystanęła sąsiadka z wyładowaną zakupami siatką. Postawiła ciężar przy betonowym słupku i odsapnęła z wyraźną ulgą.
- Co tam słychać dobrego? - grzecznie zagadnęłam.
- A w sklepie we wsi byłam, mąki mi zabrakło, a placki na obiad chciałam zrobić.
- Pewnie ziemniaczane? Pyszne te wasze ziemniaki.
- A nie, dzisiaj będą takie z kurczakiem i cebulą.
- Co tam we wsi słychać?
- Ksiądz po kolędzie ma dzisiaj chodzić, dlatego z obiadem się spieszę, bo po południu ma być u nas, a jeszcze dom trochę ogarnąć trzeba.
Dla tych co to “kolęda” niewiedzą wyjaśniam, że w okresie po Bożym Narodzeniu księża odwiedzają swoich parafian.
- A i ogłoszenie na sklepie wisi, że zabawa choinkowa we wsi będzie. - dodała po chwili
- Tak a kiedy? - zainteresowałam się
- No chyba za tydzień. 150 zł od pary.
- I co wybieracie się - pytam
- Jeszcze nie wiemy, może? - niepewnie bąknęła sąsiadka
Dwa lata temu sama byłam  na takiej imprezie. Było całkiem, całkiem. Remiza to co prawda raczej nie elegancka restauracja, ale starano się by wszystko wypadło jak najlepiej. Gospodynie z lokalnego Koła Gospodyń, organizatorki zabawy zadbały o to żeby było co pić i jeść. Wszystkie potrawy przygotowały same i było bardzo smacznie. Grał zamówiony zespół i byłoby okej gdyby grający w nim muzycy mniej nadużywali napojów wyskokowych. Imprezę nawet zaszczycił swoją osobą lokalny burmistrz, a i proboszcz zaproszony został. Wszyscy świetnie się bawili i chyba byli zadowoleni. Tak jak zazwyczaj, gdzieś koło drugiej godziny wyszliśmy. Jednak jak wieść niesie zabawa skończyła się dopiero wczesnym rankiem.
Sąsiadka postała jeszcze chwilkę, pozbierała pakunki i pomału ruszyła w stronę swojego domu. Oparta o grabie, zadumałam się odprowadzając wzrokiem oddalającą się kobietę. Gdyby mi ktoś dziesięć lat temu powiedział, że będę mieszkać na wsi i tak sobie przy bramie z sąsiadką rozmawiać o wiejskiej zabawie, pomyślałabym, że chyba coś mu się w głowie poprzestawiało. A jednak, jestem tutaj. Jak to życie dziwnie się układa. Wystawiłam twarz do słońca i przez chwilę rozkoszowałam się ciepełkiem. Jak dobrze, że tu jestem, pomyślałam. Jednak czasami los wie co robi. Ciekawe czym mnie jeszcze zaskoczy. Cóż pożyjemy zobaczymy, a tymczasem życzyć tylko sobie mogę by to były same dobre rzeczy. Z zadumy wyrwał mnie Figaro, który wielkim pyskiem przytulił się do mojej nogi domagając się głaskania. Swoim zwyczajem wyjęłam aparat fotograficzny i zrobiłam parę zdjęć, bo odkąd tu mieszkam rzadko się z nim rozstaję i dużo fotografuję. Jak w Zaścianku wygląda tegoroczna zima zobaczcie sami.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz